niedziela, 17 listopada 2013

Niedzielne przemyślenia: O tym jak nas oszukują...

   Post idealny na niestresujący niedzielny wieczór (no chyba że ktoś już czuje przez skórę poniedziałek). Czasami spokój mąci nam zwykłe przejrzenie rachunku ze sklepu. Ile to razy zdarzyło się Wam zostać oszukanym? Większość z nas machnie ręką na błędny paragon, kilka złotych przecież nie jest warte psucia sobie nerwów. 



   Sama często zapominam sprawdzić paragon. To najgorsze, co możemy zrobić. Kiedyś udało mi się zauważyć, że pastę do zębów policzono mi 2 razy - kosztowała około 11 zł. Zwróciłam się do punktu obsługi klienta i bezproblemowo zwrócono mi pieniądze (jeśli problemem nie nazwiemy stanie w kolejce 20 minut). Dawno nie zdarzyła mi się taka sytuacja. Aż do dzisiaj. 

   Czy jesteście zachęcani gazetkami promocyjnymi do zakupów w supermarketach? Pewnie większość z Was, tak. Jeśli sklep oferuje nam produkt w niższej cenie, dlaczego mielibyśmy z tego nie skorzystać. Tak oto za sprawą gazetki postanowiłam kupić kilka rzeczy w jednym z większych sklepów. Na pierwszy ogień poszła oliwa z oliwek - cena regularna 19,99 zł, cena w promocji - 13,79 zł. Super! Bierzemy! Przy okazji wizyty w tym supermarkecie, do koszyka trafiło wiele produktów - rachunek na prawie 190 zł. Wiecie, tak przy okazji... 

   Tak oto po męczących zakupach, wreszcie jesteśmy w domu. Te tłumy, kolejki w niedzielny poranek... Nic przyjemnego. Ale już jesteśmy w domu, rozsiadamy się w fotelu i w nasze ręce wpadają paragony. Od niechcenia przeglądamy je. Okazuje się, że kupiliśmy borowiki suszone za 8,99 zł... Przecież my grzybów nie kupujemy, sami zbieramy. Rozpoczyna się małe śledztwo. Przy okazji widzimy, że ta oliwa w promocji jednak kosztowała 14,99 zł, a zamiast pomarańczy kupiliśmy kaki. Sztuk 3. Jak można pomylić pomarańcze z kaki, a borowiki suszone z - jak się okazało - SELEREM NACIOWYM za 3 zł? Tego się już pewnie nie dowiem, bo dojazd do sklepu równa się kwocie, jaką zapłaciłam za dużo. 

   To nie pierwsza wizyta w tym supermarkecie, która się tak skończyła. To na długo zniechęciło mnie do wydania tam pieniędzy. Pozostanę przy poczciwej Biedronce, w której nie spotkały mnie takie "przygody". Morał z tego jest jeden - sprawdzamy paragony tuż po odejściu od kasy, nie później. Oby sklepy zaprzestały takich praktyk wobec swoich klientów. Nie jest to ani smaczne, ani uczciwe, bo przecież nikt nie lubi czuć się oszukanym. Nawet na te kilka złotych.

Justyna

PS Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tym niekosmetycznym postem.
Koniecznie odwiedź mojego nowego bloga - to tam będę dodawała pełne wpisy :)
http://justynamowi.pl/

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...